Wiuuuuuuu... i weekend nam uciekł a właściwie ze względu na motyw przewodni przepłynął przed nosem. Cały bowiem koniec tygodnia mieliśmy rybny. Przemiłe i przesmaczne te istoty przewijały się codziennie w każdej prawie naszej czynności: na zakupach (karasie jak konie w akwarium centrum handlowego), na talerzu (sushi i paluszki rybne), na niespacerze (mieliśmy oberwanie chmury z którego wyników ucieszyłyby się tylko ryby) i w zabawie. Urządziliśmy sobie bowiem teatrzyk rybny:
Ryby powstały ze skrawków kartonów, do narysowania ich namówił mnie syn "zbrojny" w wędkę z kija upolowanego w przedszkolu.
Przy okazji urządziliśmy sobie pogadankę z pokazem slajdów o tym jakie mamy ryby (akwariowe, jadalne, drapieżne), że różnią się one kształtem i wielkością oraz kolorami. W wyniku pokazu syn zażyczył sobie dorysowanie rekina i zaczął polować na inne ryby. I na nas przy okazji :)
Ukoronowaniem weekendu był namalowany przez Młodego obraz pt. Ryby w oceanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz