Mam taką słabość, że kupuję materiały "na zapas", tylko dlatego, że podoba mi się ich faktura, wzór lub kolor. Na półkach piętrzą się kartony pełne pięknych materiałów, niektóre z nich wędrują za mną po świecie ładnych parę lat. Wiele z nich było kupionych z przeznaczeniem na konkretne ubranie ale zdarzają się i takie na które nie miałam pomysłu.
Żółty, pasiasty jedwab dupioni był po prostu cudny! Nie ważne, że zawsze uważałam żółty za niepasujący do mnie kolor... Jedwab wylądował w pudle. Najpierw miał być suknią XIII-wieczną gdyby kiedyś chciało mi się bawić w odtwarzanie realiów tej epoki. Potem został potencjalną poszewką na poduchę. Gdy modowi guru różnej maści zaczęli obwieszczać wielki powrót koloru żółtego do tegorocznej letniej garderoby pomyślałam aby zaryzykować i uszyć coś żółtego dla siebie. Wybór padł na spódnicę, bo wstyd się przyznać ale do tej pory nie miałam jej ani jednej w szafie. Oto rezultat:
Spódnica jest szyta ręcznie. Przez te wszystkie lata tak przyzwyczaiłam się do ręcznej dłubaniny, że maszyna poszła całkowicie w odstawkę ;)
2 komentarze:
Nigdy nie zrozumiem talentu do szycia Ewo. Jak dla mnie - abstrakcja! No i świetna ta spódnica - oryginalna. Ja bym ją nosiła teraz - do kozaków - bo spódnice - paradoksalnie - jeśli noszę - to najczęściej zimą ;-).
Z szyciem to trochę jest tak jak z origami czy układankami tylko, że robisz coś w 3 wymiarach-tworzysz rzeźbę ze szmatek wypychaną człowiekiem. Ta spódnica powstała bez wykroju i instrukcji-to po prostu poskładany materiał przeszyty w kilku miejscach. Lubię takie dłubaniny ;) Dla mnie abstrakcja to szydełkowanie i druty.
Prześlij komentarz