Wakacje się zbliżają ogromnymi krokami, trzeba posprzątać lodówkę przed wyjazdem więc obiad dzisiejszy powstał z tzw. "resztek" lepiej lub gorzej pasujących do siebie: 2 smętnych kurzych biustów, ostatniego serka koziego, garstki świeżego tymianku i ostatnich plastrów szynki dojrzewającej.
Piersi kurze faszerowane kozim serem i tymiankiem porcja dla 2 osób 2 piersi kurze 150 g serka koziego (np. twarożek kozi Chavroux) 1 łyżka stołowa świeżego tymianku 2 płaty szynki dojrzewającej (parmeńska, szwarcwaldzka) lub bekonu sól pieprz
marynata do mięsa: czosnek granulowany chilli w proszku pieprz słodka papryka w proszku odrobina wody do namoczenia przypraw oliwa z oliwek Piersi kurze umyć, oczyścić z błonek i żyłek, oddzielić "polędwiczki". Ułożyć płasko na desce, grubszą część piersi przekroić na pół (ale nie do końca) tak aby uzyskać płat mięsa jednakowej grubości. W szklanej lub ceramicznej misce wymieszać wszystkie składniki marynaty, włożyć do niej piersi i zostawić w lodówce na minimum 3 godziny. Piekarnik rozgrzać do temperatury 250 stopni. Na desce ułożyć płat szynki dojrzewającej lub bekonu. Wyjąc pierś z marynaty i ułożyć płasko na szynce/bekonie. Powieszchnie piersi posmarować twarożkiem kozim i posypać przyprawami. Delikatnie zwinąć wszystko w rulon, brzegi złączyć wykałaczkami aby roladka się nie rozwijała. Gotowe piersi ułożyć (wykałaczkami i złączeniem do dołu) na blasze do pieczenia wyłożonej papierem pergaminowym, włożyć do piekarnika i piec 15 minut. Piersi podawać z sałatką, pokrojone w plasterki. Smacznego!
Mamy to nieszczęście, że nasz dom sąsiaduje z Maćdonaldem i praktycznie codziennie dwa złote łuki oraz aromat świeżych frytek mami moje dziecko. Na nic zdaje się tłumaczenie, że to bar dla podróżnych ("Popatrz synku oni tu autami podjechali..."), że w domu mamy przecież frytki więc po co kupować następne, po prostu Korporacja Fastfoodowa dosypuje do żarcia jakieś tajemnicze środki chemiczne rzucające się na głowę i kubki smakowe (szczególnie dziecięce) i tyle. Zmuszona jękami wyprodukowałam więc na lunch produkt (prawie) identyczny z orginalnym:
1 burger z wołowiny (mielone mięso wołowe+jogurt+przyprawy: pieprz, papryka słodka i ostra, czosnek granulowany)
Mięso zostało wymieszane z jogurtem (300 g mięsa i 3 łyżki stołowe jogurtu) oraz przyprawami i odstawione do lodówki na 6 godzin. Po tym czasie ulepiłam z mięsa 6 okrągłych placków, ułożyłam je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i piekłam 20 minut w piekarniku nagrzanym do temp. 250 stopni.
dodatki: 1 bułka, przekrojona na pół 1 liść sałaty 1 plaster pomidora 1/2 plastra sera żółtego 1 łyżeczka musztardy sarepskiej Na minutę przed końcem pieczenia burgerów ułożyłam bułkę przecięciem do dołu na gorącej blasze aby się zrumieniła. Na burgera położyłam ser żółty. Następnie wyjełam bułkę na talerz, posmarowałam musztardą i układałam na niej kolejno: sałatę, burgera z roztopionym na wieszchu serem, pomidora, drugą połowę bułki. Dziecko spożyło burgera a la americana skleconego według powyższego przepisu, matka zadowoliła się gołym burgerem i sałatką pomidorową z sosem vinegret.
Dzisiejsze śniadanie wymyślił syn podczas wczorajszych zakupów. Gdy kupiłam już pomidory stwierdził, że do nich najlepiej pasuje grecki ser no i oczywiście oliwki. I tak narodził się autorski przepis Tomka na sałatkę grecką:
Swojskorobnych zabawek ciąg dalszy: Cyferki do ćwiczeń matematycznych z Lego. Wiedza wchodzi zaskakująco łatwo, zdecydowanie dziecko ma to po Tatusiu ;)
Apetyt rośnie w miarę jedzenia... po aparacie fotograficznym przyszła Tomkowi ochota na posiadanie komórki. Naturalnie telefon miał być w 2 egzemplarzach - dla Kota też, w końcu z najlepszym przyjacielem trzeba mieć stały kontakt ;)
Quiche z wędzonym łososiem i koperkiem ciasto: 60 g zimnego masła 125 g mąki (u mnie orkiszowa) 3 łyżeczki stołowe lodowatej wody szczypta soli
100 g łososia wędzonego 200 g creme fraiche 3 łyżki stołowe siekanego świeżego koperku 1 jajko chilli w proszku pieprz
Piekarnik nagrzać do temperatury 200 stopni C. Masło pokroić w kostkę, wrzucić do
miski. Wsypać mąkę i sól, całość szybko przesiekać razem z masłem tak aby ciasto uzyskało
konsystencję "mokrego piachu". Wlać lodowatą wodę i szybko (aby nie
rozpuścić masła ciepłem rąk) wyrobić ciasto na jednolitą masę. Ciasto
lekko spłaszczyć, owinąć folią spożywczą i
wstawić do lodówki na minimum 30 minut.
Blat obficie opruszyć mąką i rozwałkować ciasto na
grubość ok. 2 mm. Ciasto delikatnie włożyć do formy, docisnąć, odkroić nadmiar ciasta wystający poza brzegi formy. Na wieszch nałożyć papier pergaminowy, nasypać ziaren fasoli lub kulek ceramicznych aby ciasto nie unosiło się w trakcie pieczenia. Wylepioną ciastem blachę wstawić do nagrzanego piekarnika na 12 - 15 minut. Podpieczony spód tarty wyjąć z piekarnika, zmniejszyć temperaturę do 180 stopni.
Śmietanę wyłożyć do miski, wbić jajko, dodać koperek i przyprawy, wymieszać, wylać na podpieczony spód tarty. Na wieszch położyć kawałki łososia wędzonego.
Tartę wstawić do piekarnika, piec 25 minut. Po upieczeniu lekko wystudzić na kratce.
Niechciany stary karton, dwa flamastry, trochę kleju, nożyczki i nożyk introligatorski oraz 2 duże i 2 małe rączki i z tego wszystkiego mamy makulaturowe zabawki. Mama rysuje a syn projektuje podpowiadając niektóre rozwiązania techniczne niezwykle użyteczne w zabawie. Tak powstał aparat fotograficzny z "okienkiem" do kadrowania:
Całość wykonana jest z 6 warstw tektury falistej będącej odpadem po przesyłce pocztowej (3 warstwy tektury na body i 3 warstwy na obiektyw). Rysunek robiony był "z głowy" a opisy ze zdjęcia w Google Image które najbardziej spodobało się Tomkowi.
Obrastamy w książki w tempie astronomicznym. Półki powoli zapełniają się nowymi pozycjami, wybór literatury jak najbardziej ambitny: słowniki, encyklopedie, publikacje popularno-naukowe i podręczniki z dziedziny mechaniki... wszystko dla dzieci w wieku 4-6 lat.
Naszym najnowszym nabytkiem jest "Discovering King's Cross" Panów Dana Cruickshank-a i Michael-a Palin-a (tak, tego z grupy "Monthy Python"), zabawna książeczka o architekturze, pociągach i historii czyli o tym wszystkim co my i nasz syn kochamy.
Książka to "pop-up" i zawiera jeden, duży element przestrzenny (hala dworca King's Cross) który "wyskakuje" ze strony gdy przewraca się kartki. Pozostałe strony zawierają "okienka" w których ukryte są ciekawostki, fakty historyczne i dane techniczne. Mamy opis czasów wiktoriańskich i krótką historię kolei na Wyspach, portrety najsłynniejszych brytyjskich lokomotyw oraz barwny opis życia codziennego londyńczyków. Ilustracje mają w sobie dużą dawkę surrealistycznego humoru (możemy na
nich znaleźć słonie prowadzone na stację, latającego szkota lub damę w
wiktoriańskiej sukni wśród współczesnych nam przechodniów), są jednak
jasne i czytelne dla dziecka.
Najciekawszą z punktu widzenia bardzo małego czytelnika częścią książki jest trójwymiarowa hala dworca. Wewnątrz niej może on pojeździć po szynach lokomotywami, podjechać pod drzwi
kompleksu wagonikiem metra a po pociągnięciu za strzałkę "przebudować" kawałek elewacji. Dla pięciolatka język książki może być jeszcze zbyt wyszukany ale w przyszłości napewno przyda się w nauce mowy Shakespeare-a. Narazie nabytek jest doskonałą sceną w teatrzyku.
W tym roku coś mamy szczęście i mamy wielu ciekawych i nowych gości. Większość z nich to znajomi Tomka z przedszkola, my "Starszyzna" poznajemy się z nimi jakieś dwa dni później. W ostatnim tygodniu zaszczycił nas Wirus Grypopodobny. Po dość hucznej imprezie z Tomkiem (prawie 40 stopni gorączki) choróbsko przesiadło się na większych żywicieli i baluje z nami choć staramy się go już wyprosić, bo robi się upierdliwy. Towarzystwo Wiruska jest już na tyle mało uciążliwe, że w miniony weekend można było zrobić szybkie zakupy, ustać na nogach przy kuchni 15 minut i przygotować sensowny obiad. O zgrozo z deserem!
Szaszłyki z polędwicy wiepszowej, zielonych warzyw i boczku porcja dla 3-4 osób 450 g polędwicy wiepszowej 200 g boczku parzonego 2 mini cukinie 1 papryka słodka, zielona 3 małe cebule marynata: tymianek świeży oliwa z oliwek pieprz czarny mielony czosnek granulowany papryka chilli w proszku Polędwicę oczyścić z błon i żył. Pokroić w kostkę 4x4 cm. Z boczku odkroić skórę, pokroić go w plastry. Składniki marynaty wymieszać w misce, wrzucić oczyszczoną polędwicę oraz boczek, dobrze wymieszać, przykryć i odstawić w zimne miejsce na minimum 2 godziny. Paprykę pokroić w kostkę 4x4 cm. Cebulę i cukinię obrać, pokroić w plasterki. Gdy mięso się już zamarynuje do miski dorzucić warzywa, pokryć je dokładnie marynatą. Nadziewać wszystkie składniki na szpikulce (jeśli szpikulce są drewniane należy je przed użyciem namoczyć w wodzie przez ok. 30 minut). Piec 15 minut w piekarniku ustawionym na temperaturę 250 stopni.
Na deser była tarta z jagodami i kremem z serka mascarpone, "starsza siostra" tych mini tart.