Translate
2012/12/27
...i po Świętach
Projekt pt. "Choinka wiktoriańska" zrealizowany. Połączenie slodycze + zabawki trafiło w gusta dziecka tak dobrze, że musieliśmy mocno oganiać się od świątecznego pomocnika, tak rwał się do wieszania bombek.
Prezenty wymyślone, kupione, opakowane, dane. Młodemu wymarzone klocki zorganizował "Mikołaj" tutejszy czyli "Christkind" (takie cuś pomiędzy niemowlakiem a aniołkiem, putto). Nie miał żadnych problemów z wyborem prezentu - pół roku marudzenia, pokazywania palcem artykułu na sklepowej półce, listy do Mikołaja, 1000 i 1 rysunki przedstawiające zestaw klocków w najdrobniejszych szczegółach i "modły" dziecka zostały wysłuchane. Entuzjazmu nie opiszą żadne słowa.
Pierogi ulepione w ilościach nie-hurtowych.
Ciastka zjedzone, barszcz wypity.
Skype zapewnił nam prawie bezproblemowe połączenie z rodzinami zza gór i lasów.
Ze spaceru nic nie wyszło (tu się misterny plan rypnął trochę), padało, niestety nie był to śnieg.
Ufff... Następne Święta za rok.
2012/12/23
Halo!
Drogi Gościu!
Niech wszystkie dobre duszki Świąt i Nowego Roku przyniosą Ci
radość,
spokój,
zdrowie,
dobry humor,
apetyt,
piękną pogodę,
miłość,
oraz spełnią wszystkie Twoje marzenia!
2012/12/21
Adwentowe jarmarki w Graz / Adventmärkte in Graz
W biegu między jednymi sprawunkami a drugimi zdążyłam wpaść na moje ulubione adwentowe jarmarki prawie pod koniec ich trwania. Ma się ten refeks... Mówię o wielu jarmarkach bo w Grazu jest ich 7 czy 8 i różnią się one od siebie znacznie charakterem. Ten na Placu Głównym przed ratuszem (Hauptplatz) jest nostalgiczno-tradycyjny, ten na Tummelplatz'u to folkowe targowisko różności jak z 1000 i jednej nocy. Na Placu Franciszkańskim i Glockenspielplatz'u można się opić punchu do nieprzytomności (punch to inaczej grzaniec z procentami lub bez). Färberplatz gości rzemieślników i artystów. Herrengasse to klasa sama w sobie - reprezentacyjna ulica miasta pyszni się wystawami i nie bawi w jarmarczne klimaty. Do tego dochodzą wszystkie zaułki, uliczki, przejścia i podwórza udekorowane lampkami i wystawowymi oknami.
Zapraszam Was na spacer po "moim" mieście.
nostalgiczne słodkości i karuzela (Hauptplatz) |
) |
Heller contra Swarovsky |
styryjskie klimaty |
filia Sacher'a i raj designera |
stoliczku nakryj się! (Herrengasse) |
antykwariat i bolesławce na Stempfergasse |
światełka tu i tam |
jarmark etno na Tummelplatz i Glockenspielplatz w oparach punchu |
rozgwieżdzona Herrengasse i Hauptplatz jeszcze raz |
2012/12/20
Gotowe!
"Pierniczki" pomalowane farbami akrylowymi, wzorki wykonane wodoodpornym markerem, całość polakierowana satynowym werniksem fimo.
2012/12/19
pomarańczowe światełko
Pomarańcze... Pachnące kule, podobne do słońca, piękne same w sobie. W dzieciństwie pracowicie wystane w długich kolejkach. Owoc który bardziej niż jabłko kojaży mi się ze Świętami.
Pomarańcze, klementynki, mandarynki - adwentowi goście specjalni w naszym mieszkaniu. Zazwyczaj wylegują się w wielkiej misie gotowe do zjedzenia. Czasem jako pomarańczowe kule gęsto nabijane goździkami wypełniają mieszkanie nieziemskim aromatem. Bywają też maleńkimi lampkami pojawiającymi się w jeden specjalny wieczór poprzedzający Noc Mandarynkowych Lampionów (akcja blogerek Ewy i Delie).
Pomarańcze, klementynki, mandarynki - adwentowi goście specjalni w naszym mieszkaniu. Zazwyczaj wylegują się w wielkiej misie gotowe do zjedzenia. Czasem jako pomarańczowe kule gęsto nabijane goździkami wypełniają mieszkanie nieziemskim aromatem. Bywają też maleńkimi lampkami pojawiającymi się w jeden specjalny wieczór poprzedzający Noc Mandarynkowych Lampionów (akcja blogerek Ewy i Delie).
2012/12/18
2012/12/17
mała modelinowa "piekarenka"
Wzięło mnie. Urabiając masę modelarską myślami wróciłam do szkoły gdzie poranki czasem zaczynały się od nurka w wielkiej wannie pełnej gliny. Pracownia pełna kawaletów, prac i kotów była jedną z moich ulubionych. Tam można było wymyślić sobie każdy temat i próbować go zrealizować - jedynym ograniczeniem była "cierpliwość materiału" - ludzkiego lub plastycznego.
Glinkopodobne tworzywo to luksus w porównaniu ze swoją poczciwą naturalną kuzynką gliną. Gładkie, jednorodne, plastyczne jak modelina. Jak większość "arystokracji" ma jednak swoje humory - jest wrażliwa na zmiany temperatury (kupiłam masę Fimo Air Basic schnącą na powietrzu a nie termoutwardzalną), lubi się deformować gdy ją zbyt cienko rozwałkować. No i jest dość krucha więc "koroneczki" odpadają :(
Poprzednie choinkowe dekoracje stemplowałam, odciski wyszły super precyzyjne (tak precyzyjne, że odciski palców trzeba było zeszlifować). Tą partię mam zamiar pomalować farbami akrylowymi.
2012/12/14
rękoczyny nachoinkowe
z masą modelarską Fimo Air Basic
&
&
indyjskimi stemplami do druku tkanin
update:
2012/12/08
keks bananowy - test przedświąteczny
Parę dni temu otworzyłam lodówkę a z półki groźnym okiem łypały na mnie 3 dojżałe banany. Horror - wyrzucić nie miałam sumienia a na surowy deser to one się już nie nadawały niestety. Pozostało tylko upiec jakieś ciasto z bananami.
Najpopularniejsze chyba w sieci są przepisy na chlebki bananowe. Nie przepadam za nimi, są dla mnie zbyt mało wyraziste w smaku. Czyli klops. Zdecydowałam się więc poszukać innych pomysłów na "bananowce". Najlepiej z jakimś smakowym "pazurem". Znalazłam w końcu taki pasujący mi no i oczywiście musiałam go pozmieniać (to taka nasza rodzinna tradycja, Mama nigdy chyba nie upiekła niczego w 100% zgodnie z przepisem). Natchnięta przedświątecznym nastrojem postanowiłam pożenić keks z bananowym chlebkiem wyrzucając z orginalnego przepisu korzenne przyprawy i zastępując je bakaliami w ilościach hurtowych.
Keks wyszedł lekko wilgotny, zwarty, długo (2-3 dni) utrzymujący świeżość. Przy dużej ilości rodzynek, kandyzowanych owoców i skórek z cytrusów mogłam zrezygnować z orginalnej ilości cukru oraz miodu i ciasto nadal było dość słodkie.
Najpopularniejsze chyba w sieci są przepisy na chlebki bananowe. Nie przepadam za nimi, są dla mnie zbyt mało wyraziste w smaku. Czyli klops. Zdecydowałam się więc poszukać innych pomysłów na "bananowce". Najlepiej z jakimś smakowym "pazurem". Znalazłam w końcu taki pasujący mi no i oczywiście musiałam go pozmieniać (to taka nasza rodzinna tradycja, Mama nigdy chyba nie upiekła niczego w 100% zgodnie z przepisem). Natchnięta przedświątecznym nastrojem postanowiłam pożenić keks z bananowym chlebkiem wyrzucając z orginalnego przepisu korzenne przyprawy i zastępując je bakaliami w ilościach hurtowych.
Keks wyszedł lekko wilgotny, zwarty, długo (2-3 dni) utrzymujący świeżość. Przy dużej ilości rodzynek, kandyzowanych owoców i skórek z cytrusów mogłam zrezygnować z orginalnej ilości cukru oraz miodu i ciasto nadal było dość słodkie.
Keks bananowy
(wariacja na temat tego przepisu z Kwestii Smaku)
1 3/4 szklanki mąki orkiszowej
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 szklanki cukru brązowego
2 jajka
1/4 szklanki jogurtu naturalnego
1/3 szklanki oleju roślinnego (np. rzepakowego)
1 łyżki stołowej ekstraktu waniliowego
3 dojżałe banany
szczypta soli
Bakalie:
100 g złotych (jasnych) rodzynek
125 g miękkich moreli suszonych
150 g płatków migdałowych
50 g orzechów włoskich
100 g mieszanki kandyzowanych owoców i skórek z cytrusów
+ 100 g dropsów czekoladowych
Piekarnik nagrzać do temp. 165 o C.
Formę "keksówkę" (małą - 30x12 cm) wyłożyć papierem do pieczenia lub wysmarować tłuszczem i wysypać bułką tartą.
W misce wymieszać składniki suche: mąkę, sodę, proszek do pieczenia, sól. Dodać cukier. Wsypać bakalie i dropsy czekoladowe, wymieszać dokładnie aby pokryły się mąką.
Banany obrać i rozgnieść widelcem.
Do drugiej miski wbić jajka, wlać olej, jogurt, ekstrakt waniliowy. Zmieszać wszystkie składniki na jednolitą masę (użyłam rózgi/mątewki). Dodać rozgniecione banany. Zamieszać łyżką. Wlać do suchych składników z bakaliami, wymieszać dokładnie.
Ciasto wlać do przygotowanej formy.
Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec na środkowej półce 60-80 minut (czas pieczenia zależy od kapryśności piekarnika - u mnie patyczek wbity w ciasto był suchy dopiero po 80 minutach). Gotowe ciasto wyjąć i zostawić na kratce do ostygnięcia.
Smacznego!
2012/12/06
2012/12/05
Magiczna Noc
Krampusy dziś wieczorem szaleją po Grazu!
Maszerują w paradzie przez miasto, łażą za Świętym Mikołajem gotowe straszyć a nawet i zdzielić rózgą małe łobuziaki.
Bo dziś jest noc magiczna, noc zliczania dobrych i złych uczynków zapisanych w wielkiej księdze dźwiganej przez Świętego M. Noc w którą skarpety i buty postawione na progach dziecięcych pokoi zapełniają się słodyczami lub pękiem złotych gałązek.
Subskrybuj:
Posty (Atom)