Translate

2011/12/08

Pomarańcze jak słońce

Dziś za oknem zimno i wieje lodowaty wiatr. Słońce oszukuje, że jeszcze może choć trochę podgrzać powietrze... Zima idzie. Jest już blisko, na horyzoncie widać ośnieżone szczyty gór. W taką pogodę mam ochotę iść na spacer szczelnie otulona szalem a potem wrócić do domu i zagrzebać się pod kocem z kubkiem kawy i kawałem ciasta w ręku. Na przykład ciasta z pomarańczy...

Ciasto z gotowanych pomarańczy i migdałów

Ciasto:
2-3 średnie pomarańcze
3 duże jajka
200 g mielonych migdałów
50 g mąki pełnoziarnistej
200 g cukru
50 g kakao
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczkai sody
1 łyżka stołowa rumu

Polewa:
200 g kuwertury (czekolady cukierniczej) lub gotowej polewy czekoladowej

Całe pomarańcze gotować przez 2 godziny.
Ugotowane pomarańcze odstawić na 24 godziny aby wystygły.

Na drugi dzień pomarańcze pokroić (razem ze skórkami) i zmiksować na jednolitą masę. Wlać masę do miski.
Całe jajka lekko ubić z cukrem (ja dodaję jajka i cukier do blendera i mieszam pulsacyjnie przez ok. 2 minuty). Dodać do zmiksowanych pomarańczy.
Dodać pozostałe suche składniki i rum, wymieszać.

Edit: Piekarnik nagrzać do temp. 180 o C.

Przelać ciasto do wysmarowanej margaryną lub masłem tortownicy i piec 50-60 minut (do tzw. "suchego patyczka"). W czasie ostatnich 15 minut pieczenia ciasto należy przykryć folią lub pergaminem aby nie spiekło się zbyt mocno od góry.
Po wyjęciu z piekarnika ciasto wystudzić.

Przygotować polewę-połamaną kuwerturę roztopić w kąpieli wodnej i mieszać do całkowitego roztopienia (jeśli używamy gotowej polewy czekoladowej postępować wg. wskazówek na opakowaniu). Polewą posmarować ciasto.

Ciasto można ozdobić kandyzowaną skórką pomarańczową lub plasterkami kandyzowanych pomarańczy.

2 komentarze:

ardiola pisze...

Juz mi slinka leci, zawsze te fotografie tak milo nastrajają.Ja cos podobnego robie z bananow.
Zima idzie w Austrii,nic dziwnego, Alpy blisko, prawda? Chyba w tym roku i tak pozno.
Ja niedlugo jade do kraju na swieta, tam dlugo tez bylo cieplo, i mam takie ambiwalentne nastroje.Pewna radosc, to, ze bede mowila wreszcie po swojemu, bo uzywania jezyka obcego, ja nawet musze dwoch, to mnie bardzo meczy.
Pozdrawiam.

EwKa pisze...

Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę tego wyjazdu na Święta do kraju! My spędzamy Wigilię w swoim małym gronie już 4ty raz... Żal tej atmosfery która jest związana z rodzinnym świętowaniem. Musimy o nią zadbać sami.
Przemiła sąsiadka strasznie się żaliła nam ostatnio, że już 3 miesiące nie spadł w Graz rządny deszcz (miasto leży w dolinie i ma swoisty mikroklimat-jest ciepło, bezwietrznie i sucho). Śniegu też się nikt prędko nie spodziewa. Nawet w Alpach jest tragedia. Samo Graz leży na końcu równiny, do Alp jest najwyżej jakieś 50 km.
Mocno ściskamy kciuki aby symbolicznie choć popruszył śnieg, bo synek już się nie może doczekać.