Translate
2014/06/12
koniec pewnej epoki
Jakie to szczęście, że lubię piec, bo bym chyba oszalała przez te ostatnie 3 lata przedszkolnego żywota naszego. W naszym przedszkolu bowiem każda impreza wiąże się z przymusowym pospolitym ruszeniem rodziców - pojawia się lista na której nieszczęśnicy muszą zadeklarować rodzaj daniny składanej na wspólnym biesiadnym stole. Zazwyczaj są to ciasta choć można zrobić także 1000 i 1 kanapek. Wiaderka sałatek dostarczają wychowawczynie grup przedszkolnych - ich także nie obejmuje taryfa ulgowa.
Dekoracjami oraz częścią artystyczną zajmują się dziatki (pilnie tresowane przez Panie w tańcu, śpiewie i robótkach ręcznych grubo na miesiąc przed imprezą).
Coś się kończy, coś zaczyna. Od września Młody pójdzie do szkoły jak wszystkie 6latki w Austrii. Koniec dolce vita przedszkolnego żywota.
Mam choć nadzieję, że imprezy szkolne nie będą wymagały takiej aktywności cukierniczej jak dotychczas.
2014/06/04
smak dzieciństwa
Zapiekanka z pieczarkami i serem
1/2 bagietki lub ciabatty
250g pieczarek (użyłam odmiany brązowej)
2 szalotki
łyżka masła klarowanego lub oleju roślinnego
60g sera gouda
60g sera ementaler
sól i pieprz
ketchup
Pieczarki umyć, osuszyć, poszatkować (wrzuciłam do malaksera). Cebulki obrać z łusek i drobno pokroić.
Na patelni rozgrzać tłuszcz, wrzucić pieczarki i cebulkę, smażyć bez przykrycia około 10 minut. Dodać pieprz i sól do smaku, odstawić do przestygnięcia.
Sery zetrzeć na tarce.
Piekarnik nagrzać do temperatury 200 stopni.
Połówkę bagietki lub ciabatty przekroić na pół, nałożyć na wieszch każdej z części masę pieczarkowo-cebulową, lekko docisnąć. Wieszch posypać startym serem.
Bułki ułożyć na blasze pokrytej papierem pergaminowym i wstawić do piekarnika na 10 minut.
Podawać z ketchupem.
Takie zapiekanki kupowałyśmy z mamą we Wrzeszczu naprzeciwko dworca pkp (ul. Dmowskiego), w starej przyczepie przerobionej na "punkt gastronomiczny". Czasem trzeba było poczekać ładnych kilka minut zanim mąż pani przygotowującej owe smakołyki dowiózł kolejną porcję pieczarek, sera lub bagietek. Czekało się zawsze... warto było dla tego smaku zmarnować kilka minut ;) Dla zabicia czasu szło się do jednego z dwóch sklepów rybnych kupić frykasy takie jak pasta kawiorowa albo ryba w galarecie.
Potem odkryłyśmy oddalony o kilka kroków Bar Bis i zaczęła się era pizzy na grubym cieście, krojonej w trójkąty o zniewalającym smaku przypraw i sera. Co ciekawe Bar Bis chyba wciąż istnieje co we Wrzeszczu bezlitośnie rozrytym przez deweloperów graniczy z cudem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)