Translate

2013/10/29

projekt365: szlajamy się (285 - 304)

Szybko, szybko zanim zniknie... łapiemy promyki słońca, szpileczki ciepła i staramy się aby jak najwięcej czasu spędzić w plenerze. Już dawno się tak nie "wywczasowaliśmy" jak w ostatnim czasie. Dwa weekendy z rzędu poza domem, no sukces jak cholera...

Dwa tygodnie temu "zaatakowaliśmy" lokalny "ośmiotysięcznik" czyli Annaberg, około 700-metrowe wzgórze na pn. Grazu. Celem głównym był znajdujący się na jego czubku zamek a właściwie ruiny zamku Goesting. Trasa na szczyt wiodła krętą, stromą ścieżką wśród wielobarwnych  o tej porze roku buków, klonów i dzikich wiśni. Uzbrojeni w trekki i wałówkę ruszyliśmy w drogę, obawiając się trochę jak Tomek poradzi sobie ze szlakiem który musiał pokonać od początku do końca na własnych nogach. Dzwiganie 21 kg kloca nie wchodziło w grę...
Ha, ha, ha, święta naiwnośći!!! Nie dość, że dziecko pierwsze osiągnęło szczyt to jeszcze dokonało tego wylewając z siebie nieustanny potok słów bez śladu zadyszki. Młodość jest piękna... ech. Zamek został powitany chórem achów i ochów po czym nastąpił program obowiązkowy czyli: "jeśćpićsikać".



Następnie przeszliśmy do zwiedzania. My udaliśmy się w kierunku Kaplicy Św. Anny i wieży widokowej, dziecko zaś w kierunku knajpy na wursta i colę. Po trwających kilka minut twardych negocjacjach udało się nam naprowadzić syna na właściwą drogę. Galopem pokonał kręte i ciemne korytarze, zwiedził kaplicę po czym udał się na wieżę pokonując (nadal galopem) kilkadziesiąt pieruńsko stromych i wyszczerbionych drewnianych schodów. W podobnym tempie obejżał panoramę Grazu, majaczące na horyzoncie Alpy, wielobarwne jesienne lasy i zszedł na dół baszty. Ja za nim. Zeszłam, trochę na zawał, trochę na łeb na szyję.



Zamek od naszej ostatniej wizyty nie zmienił się prawie nic. Gdybyśmy nie wiedzieli, że obiekt ma właściciela to pomyślelibyśmy, że to bezpańska ruina. Trawa i krzaki zarastają dziedzińce, bluszcz niszczy elewacje, w zeszłym roku ktoś ukradł z niezabezpieczonej kaplicy krucyfiks. Jedynie ludzie prowadzący wyszynk jakoś dbają o swój kawałek baszty i muru zamkowego.

Generalnie zamek miał pecha do właścicieli. W całej swojej blisko tysiącletniej historii albo panowie na włościach nie mieli na niego pomysłu albo mieli pomysł ale czasu zabrakło bo się im zmarło. W XVI wieku z ważnej warowni broniącej granic Styrii przed Turkami i Węgrami zamek przekształcono w składnicę prochu (po pożarze Na Wzgórzu Zamkowym 1680 roku stwierdzono, że warto wybuchowe materiały wynieść poza mury masta). Potem było już tylko gorzej - zamczyska stały się "demode" więc arystokracja wyniosła się do pałaców. 10 lipca 1723 roku dopełnił się los średniowiecznej warowni - błyskawica trafiła w basztę prochową a siła eksplozji i pożar zmiotły ze szczytu wzgórza prawie cały zamek (ocalała jedynie Kaplica Św. Anny i donżon). Ostatni mieszkańcy opuścili Burg Goesting w 1790 roku i przenieśli się do rokokowego pałacu u podnóża wzgórza. Obrucony w ruinę zamek dewastowali kolejno poszukiwacze skarbów , siły natury oraz inżynierowie i architekci rozbudowujący w linię kolejową biegnącą doliną Mury. Do 1874 roku rozsypało się to co pozostało jeszcze z warowni.
Duch romantyzmu z modą na piesze wycieczki, ponure ruiny i malownicze krajobrazy który uratował tyle innych średniowiecznych zamków nie okazał się łaskawy dla Goesting. Aż do 1925 roku projekt odbudowy ruin pozostawał jedynie mżonką, zmieniło się to dzięki grupie zapaleńców z Fundacji Odbudowy Zamku. Wykupili oni na własność działkę z pozostałościami zamku i zabrali się za jego odbudowę. W kwietniu 1945 roku Burg Goesting stał się znów silnie uzbrojoną wartownią obsadzoną tym razem nie przez dzielnych rycerzy w lśniących zbrojach lecz przez Volkssturm. Miesiąc później Armia Czerwona zdobyła zamek a wybuch amunicji ponownie go zmiótł z powieszchni ziemi.
Patrząc na historię warowni to cud, że cokolwiek dziś jest do zwiedzania. A w piękne, słoneczne weekendy na Wzgórze Św. Anny i zamek Goesting płynie nieprzerwany strumień zwiedzających: emerytów, zakochanych, rodziców, przyjaciół, narzeczonych, znajomych.

Brak komentarzy: