Translate

2012/03/23

Zlecenie

Dostałam małe zlecenie na rysunek od Małego Faceta. Zaskoczył mnie, bo pierwszy raz chciał aby mu coś narysować. Do tej pory twardą ręką dzierżył wszystkie kredki i nie pozwalał nikomu ich używać.

Latający wiatrak czyli smerfne przygody po naszemu

Z tym rysowaniem to mamy maleńki kłopot, tzn. Kindergarden ma, bo my nie. Ciało pedegogiczne złożyło nam zażalenie, że "Tomasz nie rysuje", odstaje od normy i napewno potrzeba mu zajęć z psychologiem. Dla wzmocnienia efektu otrzymaliśmy starannie dobrany zestaw wad kwalifikujący go prawie jako "autystyka".
Fakt, że jak się ma 4 lata to Świat jest cholernie skomplikowany a jak jeszcze się żyje w obcym kraju rozciągniętym między 2 światopoglądy, normy zachowań, tradycje i święta oraz 3 języki to ten Świat może nas lekko przerastać.
Ale to się nie liczy. Dziecko ma być takie jak rodowici Mieszkańcy kraju Mozarta. Już. Teraz. To rozkaz! Czekali 3 miesiące aż zacznie mówić (płynnie?) po niemiecku i starczy! Argument wyczytany między wierszami nas powalił: "Bo Wychowawca nie ma czasu się zajmować Tomkiem, bo ma inne dzieci". Ponieważ ja w domu z Tomaszem pracuję to wiem, że chodzi tu o 5 minut a nie 5 godzin. 5 minut i  "zastartuje" z nowym tematem i już dalej to sam sobie organizuje zabawę. Wygodniej jest rzucić dzieciakom papier, kredki i wybyć z sali pozostawiająć praktykantkę na pastwę 24 osobowej grupy przedszkolaków. Jak tak wygląda praca z dziećmi to jak już wszystko rozumiem.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że skargę składała nam Pani która dzieci obrzuca wzrokiem bazyliszkowym a przy najmniejszych kłopotach jej "wku...mometr" wychodzi poza skalę. Urodzony pedagog, no po prostu kocha dzieci...

Konkluzja jest taka: Mam płacić za przedszkole w którym nikomu nie chce się zajmować moim dzieckiem, bo to męczące a w domu odrabiać całą robotę za Panie. Do tego mam chodzić na zajęcia dodatkowe (ciekawe czy płatne) aby wszyscy mogli się wykazać pracowitością i gorliwością pedagogiczną w nadgodzinach, mieć punkty za aktywność, czyste sumienie i zamaskować swoje lenistwo w godzinach pracy.

Koniec gorzkich żali. Kropka.

Za 6 dni wyjazd na Święta. Będą pisanki, bazie, czekoladowe króliczki i będzie OK.
Za walkę z Systemem to się zabierzemy jak naładujemy akumulatory.

Mysia-Zawiadowca. Bo tory muszą być! (Domek z przyległościami by Tomasz, Mysia by ja)

3 komentarze:

Amisha pisze...

Bazyliszek w przedszkolu? Powinno być zakazane! Ja wiem, że 24 czterolatki to wyzwanie, ale jak ktoś sobie obrał taką drogę to niech się stara, kurde mol. Mój Aleks rysować jako tako też za bardzo nie umie, ale maluje chyba najładniej w grupie - no jeszcze jego narzeczona Zuzia ma talent, ha ha.

Aha, no psycholog niezbędny, Ewo. Ale dla bazyliszka, hi hi. ;)

EwKa pisze...

Też mi się wydaje, że tu kto inny powinien sobie wziąść urlop, bo przepracowanie to rzecz niefajna.

Amisho, Ty mój Szalony Kapeluszniku! Świetne zdjęcie ;)

Amisha pisze...

Mój Broda bez brody takie oto foto mi uczynił, ewo. Nie teraz - jakieś 3 lata temu, ale doszłam do wniosku, że to idealne zdjęcie na blogową ikonkę ;). My z Brodą oboje bardzo lubimy kapelusze. Ten był jego - oryginalna panama z Am. Płd. Ale dnia pewnego wiatr mu zwiał go na jezioro i kapelusz się zniszczył, czego Broda nie mógł odżałować. Kupił kilka innych, ale to już nie to...